W Słowenii wiatru jak na lekarstwo…
Jednak dla chcącego nic trudnego Codziennie, choć na kilka godzin schodzimy na wodę. Przy moich warunkach na burtę mogłam usiąść tylko przy zwrotach i na pełnym. Jak usiadłam raz na halsówce to trener się śmiał, że trzeba to nagrać.
Skoro nie ma idealnych warunków na pływanie to oddajemy się rozrywkom. Z okazji „Andrzejek” balowaliśmy w pizzerii, oddaliśmy się hazardowi w kasyno, a wieczorem relaksowaliśmy się w jakuzzi Tak nam tu dobrze…
Dużo zwiedzamy… Oj dużo… Czuję to w mięśniach niezwykłych pokonywać góry i doliny. Dzisiejszy ranny spacerek to ok 12km. Poszliśmy wybrzeżem do pobliskiego miasta Pirany. Odwiedziliśmy plac, który kiedyś był portem w środku miasta. Zobaczyliśmy pomnik Giuseppe Tartiniego – miejscowego kompozytora i wirtuoza. Zaszliśmy do baptysterium i kościoła św. Jerzego, który walczył ze smokami. Widzieliśmy wieżę z aniołem na szczycie. Czyli wszystko zgodnie z przewodnikiem.
Gdy tak spacerowaliśmy nad brzegiem znaleźliśmy kilka gąbek i połamanych muszli. Długo szukaliśmy wejścia na górę żeby pooglądać wodę z innej perspektywy. Mamy to wszystko uwiecznione na zdjęciach. W końcu pan Marek zawsze ma w ręku aparat
Więcej zdjęć pana Marka Karbowskiego tutaj…
fajnie macie bo ja w pracy choć dzisiaj byłem na kolacji na muszelkach w knajpce chorwackiej