Mistrzostwa Świata Ice-Opti
Wszystko zaczęło się we czwartek. Jak już w uprzednim poście opisałam nic nie wiało, więc sobie nie polataliśmy. Tak się ostatnio śmiesznie dzieje, że wieje na przemian, co drugi dzień. W piątek wypadł wreszcie dzień wiatrowy. Trzeba było korzystać. 5 wyścigów to już dla nas pestka.
Pierwsze miejsce, w wielkim stylu, przypadło tym razem Kamilowi (1,1,1,3,1). Oj Ci chłopcy, co regaty to inny na podium. O drugie miejsce była zacięta walka. Paweł, Julia, Gracja, kolega z Warszawy i muszę tu was zaskoczyć, ale ja także. Paweł miał problemy ze sprzętem i szczerze mu współczuje, bo w sumie on z nas wszystkich najbardziej zasłużył na medal. Niestety każdy ma kiedyś swój pechowy dzień. Julce natomiast w czasie wyścigu sam założył się hamulec, a tak się składa, że jest po to by hamować. Zahamował i ją w drodze po medal. Ja swój pechowy dzień miałam już w poniedziałek… Dzięki temu teraz zostałam wicemistrzem świata
W sobotę przyjechaliśmy jedynie do portu i spakowaliśmy manatki. Wiadome było, że nikt nie poleci. Śnieg i 1m/s. Zupa, a o 12 zakończenie. Oczywiście, jak na najważniejszej imprezie bojerowej, nie obyło się bez pucharów dla zawodników, którzy przyjechali do nas z najdalszych stron świata. Z zachodu pewien Amerykanin, a ze wschodu Rosjanin. Wszyscy w pierwszej 10 dostali zegarki z nowej kolekcji swatch touch coll. Już się cieszyłam, że i ja dostanę w wymarzonym różowym kolorze. Mi przypadł zupełnie inny, dość specyficzny. Oczywiście były też medale i puchary dla pierwszej trójki, ale po zegarkach wzbudziły małe zainteresowanie. Trzeba przyznać, że organizator postarał się z nagrodami. W końcu Szwajcaria słynie z zegarków.
Super gratuluje raz jeszcze
Ps.Zegarek w pierwszym kontakcie nie powala,ale……:):):)
Brawo Lidka:)